*Brennan*
Następnego dnia, z samego rana udałem się do domu Hudsonów z
najnowszymi wiadomościami.
- Słuchajcie mam dwie wiadomości! Jedna zła, druga dobra. Którą
najpierw? – wydyszałem, opierając się o futrynę w kuchni.
- Tą złą. – odezwała się Savannah.
- Tylko się nie zdenerwuj. Alex się źle czuł i w nocy miał płukanie
żołądka. Teraz jest już w domu i mu lepiej. Prawdopodobnie to przez zmieszanie
narkotyków i leków na depresję. – oznajmiłem.
- Co? Alex i narkotyki? Niemożliwe… - prychnęła.
- Ale to prawda. Matka go doprowadziła do takiego stanu, zamykając go
w pokoju. – wytłumaczyłem jej.
- A ta druga wiadomość? – wtrącił Brandon.
- Alex za dwa miesiące bierze ślub. – podałem chłopakowi gazetę.
- Co!? Przecież on już ma żonę! – Savannah oburzyła się.
- Co!? – byłem bardziej zaskoczony niż ona. Flaggy ma żonę, a bierze
ślub z inną?
- No… Od niedawna ją ma. – zaczęła się wykręcać.
- Czekaj, czekaj. Ty jesteś żoną Alexa! – krzyknąłem, aż Brandon
oderwał wzrok od gazety.
- Ugh… Widzę, że dłużej tego nie ukryję. Tak, jestem żoną Alexa. –
wyznała.
- I nic mi nie powiedziałaś? Jestem twoim bratem i powinienem
wiedzieć. – odezwał się Brandon.
- To było wtedy, gdy tak bardzo Ci przeszkadzało to, że się z nim
zadaję. Groziłeś mu śmiercią, więc wcześniej nic nie mówiłam… - spuściła głowę.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że to uczucie jest takie silne. Ale
teraz, gdy się dowiedziałem, to gratuluję Ci i życzę jak najlepiej. – przytulił
ją.
- Ja również. – dołączyłem się do uścisku. – I mam nadzieję, że Alex
jakoś odkręci tą sprawę z drugim ślubem.
Popołudniu odwiedził nas Eian, któremu od razu sprzedałem najnowsze
wiadomości.
- Ja nie wierzę. Ale z Flagstada flirciarz. – zaśmiał się. – A tak w
ogóle to pisał dziś do mnie. Chciał się spotkać, ale jego mamuśka zatrzasnęła
mi drzwi przed nosem. Zupełnie nie wiem o co jej chodzi. Przecież nie porwę
Alexa.
- Matka zabroniła mu kontaktu z nami ze względu na Savannah. Nie chce
aby przez nią Alex się rozmyślił… - odparłem, choć byłem pewien, że on, nawet
nie znając nas, nie chciałby tego ślubu.
- O czym rozmawiacie? – Brandon usiadł obok mnie.
- O Alexie. Biedaczek… - odpowiedział mu Eian.
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Być może w końcu
zrozumie, że już dawno powinien odciąć się od mamy i usamodzielnić. – skitował
mój ukochany.
- Racja. – przytaknąłem mu i mocno go objąłem. - Dobrze, że mnie nikt
nie zmusza do ślubu z kobietą. – dodałem, na co chłopacy parsknęli
śmiechem. Ja wiem jak rozluźnić
atmosferę.
Późnym wieczorem udaliśmy się z Brandonkiem do jego sypialni. Położyliśmy
się obok siebie i szeptaliśmy sobie czułe słówka.
- A pomyślałeś, jak to będzie, gdy weźmiemy ślub? Gdzie zamieszkamy?
Czyje nazwisko weźmiemy? – zagadnąłem.
- Zamieszkamy tutaj, bo wiesz doskonale co ostatnio powiedział nam
Tyler… Nie chce takiej pary pod dachem, a po za tym, ta jego dziewczyna jest
taka nietolerancyjna, że raz dwa by go rzuciła. – odparł. – A co do nazwiska,
jak wolisz. Ja się dostosuję.
- Jesteś kochany, że chcesz dla mnie zrezygnować z bycia Hudsonem… Ale
jednak wezmę twoje nazwisko. Chcę się odciąć od przeszłości i zacząć od nowa, z
Tobą. – pocałowałem go czule.
- No to wszystkie wątpliwości rozwiane. Teraz tylko zaczekać do wyznaczonego
terminu ślubu w kapliczce i urządzić wesele marzeń u nas w ogrodzie. – odgarnął
włosy opadające mi na oczy i ucałował.
Cieszę się, że tak to się ułożyło. Brandon jest najwspanialszy na świecie. Jestem szczęściarzem, że go mam.
------------------------------------
Kto jeszcze świętuje Nowy Rok? Bo ja już nie. Właśnie zaczynam pierwsze zajęcia po wolnym.
Miłego dnia tym co tak jak ja się uczą lub pracują oraz tym co jeszcze odpoczywają :)
Do napisania za tydzień <3
Taki słodziutki ten rozdział... No i Brennan - mój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że oni powinni wybrać się do domu Flaggy'ego wszyscy i pogadać z szanowną mamą...
Pozdrawiam i czekam co dalej.