poniedziałek, 6 lutego 2017

Rozdział 37

*Brennan*

W końcu nadszedł dzień mojego ślubu z Brandonkiem. Od samego rana szykowaliśmy się do tego wielkiego wydarzenia.
- Lepsza ta koszula czy ta? - spytałem Savannah, która siedziała z nami w salonie i robiła makijaż.
- Myślę, że ta. - wskazała na tą pierwszą. Białą z krótkim rękawem.
- Dziękuję. Jesteś kochana. - posłałem jej promienny uśmiech.
- Ty też. Cieszę się, że Brandon Cię ma. - zaśmiała się.
Wyprasowałem koszulę i ją ubrałem. Przygotowania szły wielką parą.
- Elan będzie w kapliczce? - spytał mnie ukochany.
- Tak. Będzie z Alexem. - odparłem.
- To super. Mam nadzieję, że Savi nie będzie odstawiać scen i jakoś się dogada z Flagstadem. - odparł i założył na szyję muszkę.

O 16 spotkaliśmy się wszyscy pod kapliczką.
- Co tu robisz Alex? - spytała Sav, która była wyraźnie zaskoczona.
- Jestem świadkiem. - odparł.
- Ja też. To niemożliwe. Brandon by mi tego nie zrobił... - odwróciła się do nas.
- No, ale zrobiłem. A Brennan mi pomógł. - odezwał się mój ukochany.
- Myśleliśmy, że się pogodzicie... - dodałem.
- Ja jestem za. - powiedział Alex.
- Ale ja nie. - Sav zrobiła nadąsaną minę.
- Przepraszam Savi. Zachowałem się głupio. Mogłem od razu powiedzieć mamie, że mam Ciebie. Wiem, wszystko skopałem. Jestem nic nie wartym śmieciem. Nie zasługuję na Ciebie i nasze maleństwo. A tak po za tym, ślicznie wyglądasz z brzuszkiem. - Flagstad wygłosił swój monolog do Savannah i zwrócił się do nas. - Przepraszam, ale nie mogę. Wybaczcie mi. Mam nadzieję, że Eian będzie lepszym świadkiem niż ja. - wyściskał nas i po złożeniu życzeń, odwrócił by odejść.
- Alex! Czekaj! - Hudson krzyknęła za nim, podbiegła do niego i mocno się w niego wtuliła. - Wróć do mnie, proszę. - spojrzała mu w oczy, a ten czule pocałował ją w usta. - To znaczy tak? - zapytała, gdy się od siebie odsunęli.
- Tak kochanie. - pocałował ją jeszcze raz.
- Czy możemy już iść? - przerwałem im tę romantyczną chwilę.
- Tak. Chodźmy. - dziewczyna chwyciła Alexa pod ramię i weszliśmy.

Ceremonia przebiegła bez zakłóceń, a później balowaliśmy do rana w ogrodzie u Hudsonów.

1 komentarz:

  1. Savy to mały uparcuch jest.
    Białą z krótkim rękawem - serio? Na ślub obowiązkowo długi! No, ale skoro to tak wyjątkowy ślub to i krótki ujdzie.
    Pozdrawiam i czekam na dalsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń