poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 39

*Brandon*

Czas mijał szybko. Zdecydowanie za szybko.
Tego wieczora Savannah zaczęła rodzić. Alex panikował, więc Brennan i ja musieliśmy jej pomóc. Bren zabrał nas do szpitala, a ja robiłem za uspokajacza.
- Wytrzymaj jeszcze trochę siostra. - zwróciłem się do Sav. - A Ty weź się uspokój. Jeszcze nam na zawał zejdziesz. - rzuciłem żartobliwie do Alexa.
Gdy dotarliśmy na miejsce, pielęgniarki zawiozły Savi na porodówkę, a Alex udał się z nią. Siedząc na korytarzu, zawiadomiłem Eiana, więc niebawem siedzieliśmy w trzech i czekaliśmy.

Po około trzech godzinach Alex wyszedł uradowany z dzieckiem na rękach.
- Mam syna! - krzyknął.
- Gratulujemy. - przytuliłem go. - Witaj mały. Jestem twoim wujkiem. - delikatnie dotknąłem dłoni maleństwa.
- Zastanawiałeś się jak go nazwiecie? - spytał Brennan i stanął bliżej nas.
- Miguel Flagstad. Piękne nie? - odparł.
- A co z Savannah? - dopytał Eian.
- Wszystko dobrze. Zaraz zawiozą ją na salę poporodową, by razem z dzieckiem odpoczęła. Będziecie mogli ją odwiedzić rano. Mi pozwolili czuwać przy niej w nocy. - odpowiedział. - Wracam do Sav. Mówiłem, że tylko Wam pokażę małego. - dodał i zniknął za drzwiami porodówki.

Rankiem pierwszy udałem się do sali, gdzie była Sav.
- Jak się czujecie, siostra? - zapytałem i usiadłem obok łóżka, gdzie leżała, tuląc maluszka.
- Bardzo dobrze. Za dwa dni wracamy do domu. - uśmiechnęła się.
- To się cieszę. - złapałem jej dłoń. - Możesz na nas liczyć. - dodałem.
Nasze życie od teraz stanie się jeszcze weselsze. A to zasługa małego Miguela. No i może Savki z Alexem, bo bez nich by nie istniał. Dobre jest też to, że będą mieszkać ze mną i Brenem u nas w domu, tak jak dotychczas. Przynajmniej zawsze będzie ktoś, kto zajmie się dzieckiem...

1 komentarz:

  1. Aż się wzruszyłam przy tym rozdziale... Niby już tyle opisów porodów czytałam, a jednak ten mnie wzruszył.
    Buziaki.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń