*Brandon*
Od występu na ślubie Rylanda nasza kariera gwałtownie przyspieszyła.
Czas do trasy minął nam w mgnieniu oka.
- To chyba ostatnia. - Brennan podał mi walizkę Savannah.
Wstawiłem ją do bagażnika tourbusa (jeśli tak można nazwać
pięcioosobowe auto Brena) i po raz ostatni rozejrzałem się dookoła. Sam nie
wierzę, że udało nam się to wszystko pomieścić. Sav, Alex i Eian usiedli z
tyłu, ja koło ukochanego. Benko odpalił silnik, włączył radio i ruszyliśmy.
- Nowy Jorku nadciągamy! - krzyknęła Savka, a Alex spojrzał się na nią
lekko zażenowany. No tak, wszyscy kierowcy patrzyli się w naszą stronę.
- A tak w ogóle... Ile czasu spędzimy w trasie? - zapytał Flagstad.
- Tak z trzy miesiące. W końcu jest tyle miast w USA... I dodaj sobie
Europę... - zacząłem mu tłumaczyć.
- Bo wiesz, mama się zatęskni... - Alex zaczął nerwowo memlać sznurek
od bransoletki Savci.
- To zadzwoni. A z resztą sam mówiłeś, że od małego chciałeś być
muzykiem i jeździć po świecie. - odezwał się McNeely.
- Za to masz drugą kochającą Cię osobę tu blisko przy sobie. - moja
siostra cmoknęła gitarzystę w policzek.
- Tylko tyle? - spytał się, jednocześnie patrząc jej w oczy.
- A co chcesz więcej? Chłopcy tu są. - szepnęła mu do ucha, ale i tak
słyszałem. Jak tylko przyłapię ich razem w hotelu to im się rozmyśli
flirtowania i romansowania za moimi plecami...
Dojechaliśmy do hotelu. Zostawiliśmy auto na parkingu. Nasza męska
część zabrała bagaże, a Savcia poszła po klucze do pokoi. Każdy ma osobny, ale
Bren zapewne przyjdzie do mnie. Potrzebujemy chwili dla tylko siebie jak to
zakochani.
Zakwaterowaliśmy się w skromnym hotelu i zeszliśmy coś zjeść do baru
na parterze. Zamówiliśmy po porcji naleśników i usiedliśmy przy wolnym stole.
Flagstad co chwilę zerkał na moją siostrę, a ona uśmiechała się do niego i
zalotnie trzepotała rzęsami. Tak nie może być. Dzieli ich sześć lat różnicy.
Trzeba zakończyć ten romans.
- Ej! Ty masz więcej czekolady! Zamień się! - Savannah wyciągnęła ręce
w kierunku talerza Alexa, który niezbyt chętnie zrobił wymianę.
- Ah Ci zakochani... Miłość wisi w powietrzu... - westchnął Benko i
zamiast włożyć widelec z kawałkiem naleśnika do buzi, dotknął nim swojego
policzka.
- Ziemia do Brennana. - zawołał Eian. - Chłopie, ogarnij się. I
zapamiętaj, że Sav z żadnym z nas nie ma prawa nic łączyć. - dodał.
- Jesteś taki słodziutki, skarbie. - ucałowałem policzek Brena i
zlizałem z niego czekoladę.
- A Ty wiesz doskonale co
uwielbiam. - perkusista wpił się w moje usta przy wszystkich.
No to nasz związek się wydał... Mam tylko nadzieję, że fani się od nas
nie odwrócą. A co do tego, co Brennuś powiedział... Czasami lubimy niecodzienne
pieszczoty i mamy przeróżne fantazje seksualne jak to dwoje kochających się
facetów.
Tak słodko, że te naleśniki z czekoladą aż gorzkie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam scenki z Brendonem!
Coś Brandonowi nie podoba się uczucie Sav i Lexa. Coś czuję, że będzie chciał ich rozdzielić...
Pozdrowionka i czekam na next.