poniedziałek, 27 lutego 2017

Rozdział 40

*Savannah*
(rok później)

Dokładnie rok po urodzeniu Miguela wróciliśmy na scenę. Mały został z moją mamą Saundrą i tatą Kenem za kulisami, a my wariowaliśmy jak dawniej.
Brennan z całym sercem grał na perkusji.
Eian z pasją pociągał struny basu.
Alex rytmicznie kiwał się z gitarą.
Brandon tańczył z gitarą i śpiewał.
A ja? Jak zwykle uderzałam tamburynkiem o biodro i śpiewałam swoje części utworów.
Fani byli szczęśliwi i my też. Znów być na scenie... Brakowało mi tego. Bardzo brakowało. To uczucie wolności, te koszule, frędzle przy ubraniach falujące przy każdym ruchu... Bezcenne. Tak jak moja miłość do Alexa i nasz mały skarbek, Miguel.

Po koncercie od razu przytuliłam synka, a Alex nas obu razem.
- Kocham Cię, mój szybujący wiewiórze. - pocałowałam go delikatnie.
- A ja Was, myszko. - ucałował Miguela w głowę, a następnie złączył nasze usta w czułym pocałunku.
- Awww... Jaki słodki widok. Cała rodzina Flagstadów w komplecie.  - zachwycił się Brandon.
- I urocza para Hudson. - odpowiedziałam mu i wtuliłam się jeszcze mocniej w męża.

I tak właśnie będzie wyglądało nasze życie przez najbliższe kilka miesięcy w trasie...


THE END

----------------------------
Witajcie serdecznie w ten marcowy poranek.
Po niesamowitych 41 tygodniach "A little bit of love will change your life..." dobiegło końca. Dziękuję wszystkim co czytali.
Nigdy bym nie pomyślała, że ta historia aż tak odmieni moje życie. Może nie przez samo napisanie, ale przez publikację i osoby, które ją czytały. Przy rozdziale 24 wspominałam Wam już o mojej polonistce i Brandonie, którzy czytali skróconą wersję z dodatkowym 6 bohaterem - Danielem Davisem. Dzięki ich słowom znalazłam motywację (i wenę) do dalszej twórczości, tak więc...
Zapraszam serdecznie na nowy blog - "Mówiłaś kocham" jak zwykle o 8:00.
XOXO,
Wiki R5er

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 39

*Brandon*

Czas mijał szybko. Zdecydowanie za szybko.
Tego wieczora Savannah zaczęła rodzić. Alex panikował, więc Brennan i ja musieliśmy jej pomóc. Bren zabrał nas do szpitala, a ja robiłem za uspokajacza.
- Wytrzymaj jeszcze trochę siostra. - zwróciłem się do Sav. - A Ty weź się uspokój. Jeszcze nam na zawał zejdziesz. - rzuciłem żartobliwie do Alexa.
Gdy dotarliśmy na miejsce, pielęgniarki zawiozły Savi na porodówkę, a Alex udał się z nią. Siedząc na korytarzu, zawiadomiłem Eiana, więc niebawem siedzieliśmy w trzech i czekaliśmy.

Po około trzech godzinach Alex wyszedł uradowany z dzieckiem na rękach.
- Mam syna! - krzyknął.
- Gratulujemy. - przytuliłem go. - Witaj mały. Jestem twoim wujkiem. - delikatnie dotknąłem dłoni maleństwa.
- Zastanawiałeś się jak go nazwiecie? - spytał Brennan i stanął bliżej nas.
- Miguel Flagstad. Piękne nie? - odparł.
- A co z Savannah? - dopytał Eian.
- Wszystko dobrze. Zaraz zawiozą ją na salę poporodową, by razem z dzieckiem odpoczęła. Będziecie mogli ją odwiedzić rano. Mi pozwolili czuwać przy niej w nocy. - odpowiedział. - Wracam do Sav. Mówiłem, że tylko Wam pokażę małego. - dodał i zniknął za drzwiami porodówki.

Rankiem pierwszy udałem się do sali, gdzie była Sav.
- Jak się czujecie, siostra? - zapytałem i usiadłem obok łóżka, gdzie leżała, tuląc maluszka.
- Bardzo dobrze. Za dwa dni wracamy do domu. - uśmiechnęła się.
- To się cieszę. - złapałem jej dłoń. - Możesz na nas liczyć. - dodałem.
Nasze życie od teraz stanie się jeszcze weselsze. A to zasługa małego Miguela. No i może Savki z Alexem, bo bez nich by nie istniał. Dobre jest też to, że będą mieszkać ze mną i Brenem u nas w domu, tak jak dotychczas. Przynajmniej zawsze będzie ktoś, kto zajmie się dzieckiem...

poniedziałek, 13 lutego 2017

Rozdział 38

*Eian*

Wesele w ogrodzie trwało w najlepsze. Byliśmy w małym gronie, rodzinnym i było cudownie. Tańczyliśmy lub jedliśmy. Alkoholu nie było ze względu na Savi i jej ciążę.
- Jak się bawcie? - spytał się Brennan.
- Jest cudownie. - odparłem.
- A jak między Wami? - przysiadł się do Sav i Alexa.
- Już dobrze. Alex obiecał, że się nami zaopiekuje. - pogłaskała się po widocznym już brzuszku, a Flaggy objął ją mocno.
Byli razem tacy uroczy. Cieszę się ich szczęściem. Jako przyjaciele i zespół powinniśmy się wspierać i nie utrudniać sobie życia. To wszystko nauczyło mnie, że nie warto rozbijać zakochanych par, a narkotyki  tylko niszczą zdrowie, więc je odsunąłem. Nałóg papierosowy pozostał, ale palę mniej. Znacznie mniej. Postanowiłem wziąć się za siebie i ułożyć sobie życie.

Rankiem zabraliśmy się za sprzątanie po weselu. Niby było nas tylko kilku, a bałagan się zrobić spory. Brandon zmywał naczynia, Brennan wycierał. Ja i Alex zdejmowaliśmy ozdoby rozwieszone w ogrodzie,  a Savi układała je do pudełek.

Gdy wszystko ogarnęliśmy, udaliśmy się na mini sesję zdjęciową z pożyczonym od R5 fotografem Willem von Boltonem. Zrobiliśmy sesję dla zespołu, sesje ślubną dla Brandona i Brennana oraz ciążową Sav i Alexowi. Mieliśmy przy tym sporo zabawy. Dobrze, że wszystko w końcu jest w porządku...

poniedziałek, 6 lutego 2017

Rozdział 37

*Brennan*

W końcu nadszedł dzień mojego ślubu z Brandonkiem. Od samego rana szykowaliśmy się do tego wielkiego wydarzenia.
- Lepsza ta koszula czy ta? - spytałem Savannah, która siedziała z nami w salonie i robiła makijaż.
- Myślę, że ta. - wskazała na tą pierwszą. Białą z krótkim rękawem.
- Dziękuję. Jesteś kochana. - posłałem jej promienny uśmiech.
- Ty też. Cieszę się, że Brandon Cię ma. - zaśmiała się.
Wyprasowałem koszulę i ją ubrałem. Przygotowania szły wielką parą.
- Elan będzie w kapliczce? - spytał mnie ukochany.
- Tak. Będzie z Alexem. - odparłem.
- To super. Mam nadzieję, że Savi nie będzie odstawiać scen i jakoś się dogada z Flagstadem. - odparł i założył na szyję muszkę.

O 16 spotkaliśmy się wszyscy pod kapliczką.
- Co tu robisz Alex? - spytała Sav, która była wyraźnie zaskoczona.
- Jestem świadkiem. - odparł.
- Ja też. To niemożliwe. Brandon by mi tego nie zrobił... - odwróciła się do nas.
- No, ale zrobiłem. A Brennan mi pomógł. - odezwał się mój ukochany.
- Myśleliśmy, że się pogodzicie... - dodałem.
- Ja jestem za. - powiedział Alex.
- Ale ja nie. - Sav zrobiła nadąsaną minę.
- Przepraszam Savi. Zachowałem się głupio. Mogłem od razu powiedzieć mamie, że mam Ciebie. Wiem, wszystko skopałem. Jestem nic nie wartym śmieciem. Nie zasługuję na Ciebie i nasze maleństwo. A tak po za tym, ślicznie wyglądasz z brzuszkiem. - Flagstad wygłosił swój monolog do Savannah i zwrócił się do nas. - Przepraszam, ale nie mogę. Wybaczcie mi. Mam nadzieję, że Eian będzie lepszym świadkiem niż ja. - wyściskał nas i po złożeniu życzeń, odwrócił by odejść.
- Alex! Czekaj! - Hudson krzyknęła za nim, podbiegła do niego i mocno się w niego wtuliła. - Wróć do mnie, proszę. - spojrzała mu w oczy, a ten czule pocałował ją w usta. - To znaczy tak? - zapytała, gdy się od siebie odsunęli.
- Tak kochanie. - pocałował ją jeszcze raz.
- Czy możemy już iść? - przerwałem im tę romantyczną chwilę.
- Tak. Chodźmy. - dziewczyna chwyciła Alexa pod ramię i weszliśmy.

Ceremonia przebiegła bez zakłóceń, a później balowaliśmy do rana w ogrodzie u Hudsonów.