poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 30

*Savannah*

Udałam się do swojego pokoju, aby zadzwonić do Alexa. Usiadłam na łóżku i wybrałam numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci…
- Savannah? – w końcu usłyszałam głos zdziwionego Flagstada w słuchawce.
- Tak, to ja. – odparłam. – Pisałeś wczoraj…
- No i…?
- Chciałeś bym zadzwoniła lub odpisała lub cokolwiek innego, bylebyś miał ode mnie jakiś znak. Więc dzwonię.
- Pamiętałaś. Dziękuję. – powiedział uradowany. – I jeszcze raz przepraszam za wszystko. Skopałem sprawę, wiem. Możesz chcieć rozwód, zwrot obrączki, wszystko…
- Ale ja nie chcę rozwodu. – przerwałam mu. - Chcę jedynie abyś przyjechał do mnie, tutaj, do LA i był mimo wszystko.
- Naprawdę? – niedowierzał.
- Naprawdę. I chcę jeszcze jedno.
- Dla Ciebie wszystko księżniczko.
- Wróć do The Heirs.
- Wrócę. Pokochałem Ciebie, polubiłem pracę z Tobą w zespole. Dziękuję za taką szansę.
- Ja Ci dziękuję, że nadal mnie chcesz. Tą małą wariatkę z tamburynem. – zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę. Zaraz spakuję swoje rzeczy i pierwszym lotem udaje się do Ciebie, żabciu.
- Czekam, szybujący wiewiórze.
- Niebawem będę. – zamilkł na chwilę. – Zaraz, skąd wiesz o szybującym wiewiórze?
- Mam swoje tajne źródła. – odpowiedziałam mu tajemniczo. – Naprawdę to oglądałam filmiki z Tobą, tak bardzo tęskniłam…
- No tak. Filmiki. Myślałem, że nikt już tego nie ogląda, a jednak. Moja mała Savi… - westchnął cicho. – Kończę. Zaraz zbieram się do powrotu. Pa słoneczko.
- Pa kochanie. – rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik.
Zabrałam swoją halkę i udałam się do łazienki. Szybki prysznic i spać.

Rano otworzyłam oczy i leniwie się przeciągnęłam. Usiadłam na skraju łóżka i dopiero wtedy zauważyłam Alexa śpiącego w ubraniu z wielkim pluszowym misiem. Ucałowałam go w czoło i wstałam. Podeszłam do stolika, gdzie stał wazon w wielkim bukietem czerwonych róż ułożonych w kształt serca, a wśród nich liścik.
- Dla mojej kochanej Savi Flaggy. – przeczytałam na głos i odwróciłam się w stronę łóżka.
Wyciągnęłam Alexowi spod pachy misia i posadziłam go obok wazonu, a następnie wskoczyłam na ukochanego. Zdezorientowany otworzył oczy i gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął szeroko.
- Dzień dobry szybujący wiewiórze. – rzuciłam ze  śmiechem i pocałowałam go czule w usta.
- Dzień dobry księżniczko. – odpowiedział i ponownie złączył nasze usta. – Kocham Cię. – wyszeptał między pocałunkami.
- Ja Ciebie też. – odparłam, gdy się w końcu od siebie odsunęliśmy. – Wstajemy na śniadanie?
- Chętnie. Zrobiłem się głodny, przez tę nocną podróż. – objął mnie mocno i podniósł się z łóżka ze mną na rękach, a następnie skierował do kuchni.
- Ale się Brandon zdziwi… - szepnęłam mu do ucha, mocniej się przytulając.
- Nie zdziwi. Już się widzieliśmy dzisiaj. Robił posiłek dla Brennana, który swoją drogą, przeprosił mnie za ostatnie wydarzenia. – wyjaśnił mi.
- To się cieszę. The Heirs znów będzie w pełnym składzie. – cmoknęłam go w policzek.
- Ooo… Nasze gołąbeczki razem! – ucieszył się Benko.
- Dobrze, że się pogodziliście, bo… - zaczął Brandon.
- Powiemy im później. To jeszcze nie jest pewne. – przerwał mu Bren.
- Okay. My możemy zaczekać na tę wiadomość. – oznajmiłam.
Alex posadził mnie na krześle i przysunął do stołu. Sam usiadł obok.
- Co dziś dobrego na śniadanie? – spytał Lexiu.
-  Bułeczki z dżemem wiśniowym i herbata o smaku owoców leśnych. – mój brat podsunął nam talerze pod nosy. – Smacznego. – dodał i dołączył do nas.

Posiłek minął w miłej atmosferze, a koło 11, gdy przyszedł Eian zrobiliśmy próbę. Brennan z wielką pasją uderzał w perkusję, Eian z basem oraz Alex i Brandon z gitarami co chwilę zaczepiali perkusistę, natomiast ja grałam na swoim ukochanym tamburynku. Oczywiście ja i mój brat jeszcze śpiewaliśmy, a reszta robiła chórki. Było jak dawniej i to mi się podobało. Czułam się niesamowicie szczęśliwa i nic nie zapowiadało się na to, że może się to wkrótce zmienić…

1 komentarz:

  1. Czyli już zapowiedź, że zaraz się ta sielanka zmieni...
    Rozdział odpowiednio długi, ale za to chwile szczęścia pewnie krótkie...
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
    P.S. Miałam się kiedyś oduczyć robienia tych trzech kropek na końcu zdania, bo kogoś to wkurzało. Mam nadzieję, że nie Ciebie. Te trzy kropki dla mnie oznaczają, że można sobie dopowiedzieć co dalej, w podobnym klimacie lub to po prostu chwila oczekiwania na odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń