poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział 29

*Brandon*

Savannah wróciła z kawy z Eianem, ale nie sama. Oprócz tego, że przyprowadziła basistę to jeszcze jego ~ gnojka i śmiecia, Brennana Benko.
- Co tu robisz? – spytałem niemiłym tonem głosu.
- Chciałem przeprosić. – spuścił wzrok.
- Przeprosić? – prychnąłem. – To nie takie łatwe jak Ci się wydaje… Zraniłeś mnie, zniszczyłeś zespół. Alex od nas odszedł i nie zamierza wrócić.
- Przepraszam, no. Bałem się ojca. Już raz mnie z domu wyrzucił. Nie chciałem przechodzić drugi raz tego samego, a teraz mam gorzej. Straciłem przyjaciół, na których tak bardzo mi zależało. Straciłem też rodziców… Odwrócili się ode mnie, bo jestem kłamcą, oszustem i sami już wiecie kim. – posmutniał wyraźnie.
Okay, byłem na niego bardzo zły. Cholernie zły. Ale to, przez co przeszedł… Zacząłem rozumieć co czuł, czemu tak postąpił.
- Rozumiem, jeśli nie będziesz chciał mnie znać. – dodał z łzami w oczach.
- Tylko nie płacz Bren. – delikatnie objąłem chłopaka. – Wybaczam Ci. – dodałem po chwili i ucałowałem go w głowę.  – Może nie zapomnę tego jeszcze przez jakiś czas, ale nie chcę się kłócić.
- Dziękuję. Jesteś wspaniałym człowiekiem Brandon. Cieszę się, że między nami już w porządku. – uśmiechnął się lekko. – A co Alexa… On jeszcze wróci. Zobaczysz.

Tego wieczora jedliśmy kolację w czwórkę.
- Dobra ta sałatka. – pochwalił Eian.
- Sama robiłam. – Sav uśmiechnęła się do niego zalotnie. Czyżby zapomniała już o Alexie?
- Teraz wiadomo czemu jest lepsza niż u mamy. – zaśmiał się McNeely. – Zmieniając temat… Jak tam się dogadujecie z Brennanem? – zwrócił się do mnie.
- Pogodziliśmy się, ale na razie jesteśmy tylko przyjaciółmi. – oznajmiłem.
- Ale to się niebawem zmieni. – dodał Bren i cmoknął mnie w policzek. – A jak tam z Alexem? – spojrzał na Savannah.
- Napisał do mnie SMS-a, ale nie mam zamiaru mu odpisać. – mówiła, mieszając widelcem w talerzu.
- Nie tęsknisz? – spytałem.
- Może trochę… - mruknęła pod nosem.
- To skoro tęsknisz, a nie chcesz mu odpisać… Zadzwoń do niego! – wypalił Benko.
- I co mu powiem? 'Wracaj do zespołu, to była pomyłka'? Czy raczej 'Spadaj, znajdziemy kogoś na twoje miejsce'? – odparła sarkastycznie.
- No chyba to pierwsze. – zasugerował Bren, a Eian spojrzał na niego tak jakby miał go zaraz zadźgać nożem, którym wcześniej kroił bułkę.
- Wiecie co? Chyba tak zrobię. – wstała od stołu i ruszyła do swojego pokoju, by w spokoju wykonać telefon.
- Boję się, że to nie wypali… - westchnąłem, a perkusista objął mnie mocno.
- Nie masz czego. Zbyt silne uczucie ich łączy, aby nie wypaliło. – szepnął mi do ucha, łaskocząc mnie włosami po policzku, więc mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Ja już będę się zbierał. – McNeely podniósł się z krzesła. – Wpadnę jutro.  – skierował się do wyjścia.
- Pa Eian! – zawołaliśmy do niego jednocześnie i gdy wyszedł zaczęliśmy się całować.
Okłamałem ich trochę, bo nie chciałem, by uważali, że jestem zbyt łatwy. Tak w rzeczywistości, to bardzo tęskniłem za Brennanem… I jak widać, on za mną też.

1 komentarz:

  1. Koniec mnie wzruszył. Mimo wszystko jestem Brendon shipper!
    Eian to mały kombinator, podrywa nam Savy... Ale Alex nie odpuści mu ...
    Pozdrawiam z wyjątkowo spokojnego dnia pracy :)

    OdpowiedzUsuń