poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział 15

*Savannah*

Następnego dnia Brandon wparował do mojego pokoju z samego rana.
- Wstawaj Savka! Już siódma. Czas się szykować. Dziś gramy na weselu,  więc chłopacy zaraz będą, a chyba nie chcesz by Flaggy Cię widział w takim stanie... - zawołał, stojąc w drzwiach.
- No już, już... - mruknęłam niezadowolona i zrzuciłam z siebie kołdrę.
Postawiłam nogi na posadzkę, od której bił chłód. Wzdrygnęłam się i szybciutko wciągnęłam miękkie kapcie. Chwyciłam szlafrok z krzesła i narzuciłam go na ramiona.

Od kiedy tylko rozpoczęłam naukę w szkole, Brandon codziennie rano przychodził i mnie budził. To miłe z jego strony, że tak o mnie dba. Zawsze pilnował bym bezpiecznie dotarła do szkoły i z powrotem. Zawsze szykował dla mnie śniadanka. Zawsze był obok, gdy go potrzebowałam. Zawsze.

Gdy Brandon opuścił mój pokój, wyciągnęłam z szafy nową szafirową sukienkę na cienkich koronkowych ramiączkach. W sumie cała góra była obszyta koronką, a dół lekko rozkloszowany i tiulowy. Wyjęłam też buty na wysokim obcasie, również szafirowe. Później przygotowałam też biżuterię ~ złotą z szafirami. Udałam się do łazienki wziąć relaksującą kąpiel w lawendowym płynie. Ah, jak miło... Następnie ubrałam zwykłe dżinsy i T-shirt i wyszłam na śniadanie. W kuchni zastałam Alexa.
- O, cześć. - rzucił, gdy mnie ujrzał. - Chcesz bułkę? - zapytał.
- Pewnie. - dosiadłam się.
- Brandon chce pojechać szybciej ustawić sprzęt, więc jestem... - opowiadał. - ...Prosił bym Ci pomógł się wyszykować, bo podobno dużo czasu Ci to zajmuje... - podsunął mi bułeczkę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i ugryzłam pieczywo. - Wiesz, sama dam sobie radę, ale jeśli chcesz... Możesz mi pomóc. Przyda się ktoś do zapięcia sukienki...
- Ja bym tam wolał ją rozpiąć... - szepnął, ale i tak go usłyszałam.
- Coś mówiłeś? - spojrzałam na niego.
- Nie, nic. - był nieco zakłopotany. - Jedz, jedz... - dodał i wstał od stołu. - Pozmywam naczynia. - podwinął rękawy od koszulki i zaczął zmywać.
On ewidentnie coś do mnie czuje, ale raczej prędko się nie przyzna...

Po śniadaniu poszłam umyć i ułożyć włosy. Alex mi pomagał, gdyż przy takiej długości ciężko je umyć w umywalce. Flagstad delikatnie namoczył moje włosy i wmasował szampon, który później dokładnie spłukał. Ostrożnie osuszył je ręcznikiem i rozczesał grzebieniem.
- I już. - oznajmił i uśmiechnął się do mnie.
- To teraz twoja kolej. - zaśmiałam się i złapałam go za szyję.
Umyłam mu jego urocze loczki, a następnie postanowiłam ułożyć na suszarkę. Gdy skończyłam fryzurę, chciałam wyłączyć urządzenie, ale w tym momencie z kabla sypnęły się iskry. Rzuciłam suszarką w Flaggy'ego, który upuścił ją na podłogę.
- Nic Ci nie jest? - spytał z troską.
- Yh, chyba tak. - odparłam. - Tylko troszkę boli. - pokazałam mu lekko przypalony fragment skóry.
- Daj rękę. - chwycił moją dłoń i włożył pod malutki strumień zimnej wody.
Po chwili ze skóry zniknął czarny ślad, ale blizna pewnie zostanie. Alex pokremował moją dłoń, a następnie zajął się urządzeniem.
- Macie jeszcze jedną suszarkę? - spytał i odłożył popsuty sprzęt na bok.
- Mam. W swoim pokoju. Ale boję się jej użyć... - odpowiedziałam.
- A ja mogę? Znam się trochę, więc mogę wysuszyć twoje śliczne włosy i jakoś je uczesać... - próbował mnie przekonać.
- Zgoda. Chodź ze mną. - złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
Jak dobrze, że na świecie istnieją tacy ludzie jak Lexiu...

--------------------------------------
Historia z suszarką oparta na prawdziwych wydarzeniach. Nie próbować w domu!

1 komentarz:

  1. Jak dobrze, że istnieją tacy ludzie jak Lexiu!!! ;)
    Szkoda, że Lexiu loczek wesoły nie chodzi razem ze mną do pracy :D
    Pozdrowienia z pod drukarki!
    Za chwilę spotkanie z gilotyną...
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń